Oskara znałam bardzo długo. Był synem kotki o imieniu Artur, która stała się moją kotką, gdy byłam w klasie maturalnej.
Oskar nie miał jednego oka na skutek dość
nieszczęśliwej choroby. Jako kociak dostał brzydkiego zakażenia,
leczenie okazało się nieskuteczne i oko trzeba było usunąć.
Kilka razy zdarzyło mu się nie wracać do domu przez kilka tygodni -
podejrzewam, że ktoś go po prostu chciał przygarnąć... nieświadom, że
kocisko ma już dom i kochającą rodzinę.
Niestety, Oskara nie ma już z nami - 17 października 2008 r. odszedł za Tęczowy Most.
Kilka zdjęć Oskara poniżej...
|